Jako że osobiście mogłabym
wystartować na zawodach tańca na rurze tylko na paraolimpiadzie, w kolejnym
odcinku postanowiłam przedstawić Wam, Drodzy Czytelnicy, kogoś, kto w rzeczonym
tańcu prezentuje się naprawdę nienagannie.
Oto
Ewa Ostrowska!
Ewa ma 24 lata, jest
instruktorką w studiu tańca Free Art Fusion i absolwentką fizjoterapii, co, jak
sama przyznaje, niewątpliwie pomogło jej w rozwijaniu jej tanecznych
umiejętności. Rzecz jasna nie oznacza to, że zachęcam do bezzwłocznego
szturmowania akademii medycznych w całej Polsce – wystarczy, jeśli będziecie
sumiennie trenować i czytać bloga. :-)
Jak długo trenujesz?
W lutym (2014) miną dwa
lata.
W jaki sposób pierwszy
raz zetknęłaś się z tańcem na rurze?
Po liceum przyjechałam do
Warszawy na studia, a także, żeby znaleźć tu pracę. Mój kolega pracował w FAF
jako złota rączka w ramach programu „Pracuj i tańcz” (program polegający na
darmowym udziale w zajęciach w zamian za pracę – S.R.) i powiedział mi, że
studio poszukuje recepcjonistki. Zgłosiłam się, dostałam pracę i okazało się,
że w ofercie jest taniec na rurze. Długo nie mogłam się zdecydować,
szczególnie, że grupę prowadził facet! W końcu po wielu namowach poszłam na
pierwsze zajęcia i dosłownie się zakochałam! Byłam wszystkim zachwycona, poczułam,
że nareszcie znalazłam swoją pasję.
Jakie były pierwsze
reakcje twoich znajomych i rodziny, kiedy dowiedzieli się, co trenujesz?
Na początku było ciężko
wytłumaczyć, że na rurze trenuję sportowo. Jest wiele osób, które rurę kojarzą
tylko z klubami go-go. Z czasem jednak zaczęłam udostępniać swoje zdjęcia
i filmy. Znajomi zrozumieli, że to naprawdę ciężki sport i zaczęli do tego
podchodzić z szacunkiem. Niektórych musiałam edukować od podstaw, nie wiedzieli
na przykład, że mamy dwa rodzaje rur – statyczna i obrotowa. Kiedy oglądali
jeden z moich filmów nie mogli się nadziwić, że się kręcę. :-)
Czy uprawiałaś wcześniej
jakiś sport?
Kiedy byłam młodsza
biegałam, uwielbiałam biegać i grać w kosza z przyjaciółmi. Przyjechałam do
Warszawy z małego miasta, gdzie w porównaniu z stolicą nie było tak atrakcyjnej
oferty zajęć tanecznych i sportowych – tutaj było więcej możliwości.
Co spodobało ci się w
tańcu na rurze?
Widziałam swoje postępy.
Na rurze przechodzisz kolejno na coraz wyższe poziomy i bardzo szybko widać
efekty. Tak bardzo mi się to podobało, że zaczęłam ćwiczyć sama w domu,
zaczęłam się rozciągać. Zanim zaczęłam trenować na rurze nie byłam w ogóle
rozciągnięta! Oczywiście rozciągnięcie zależy również od indywidualnych
predyspozycji naszego ciała, ale systematyczną pracą i cierpliwością można
wiele zdziałać. Ja po tych dwóch latach rozciągania robię już bez problemu szpagat
poprzeczny. Mam też siłę. Gdy zaczynałam, zaczęłam robić pompki, chodzić na inne
zajęcia, np. na powercombo, to też mi bardzo pomogło. Przez to, że byłam tym
tańcem tak zafascynowana, w ogóle nie postrzegałam tego jako czegoś
nieprzyjemnego, po prostu chciałam to robić! Zresztą w trakcie ćwiczeń
wydzielają się endorfiny, więc byłam tak nakręcona, że ciągle chciałam więcej i
więcej, aż sama musiałam się czasami hamować. :-)
Zauważyłam też, że moje ciało się
zmienia, że staje się dużo bardziej umięśnione. Wyrzeźbił mi się brzuch,
rozciągnęłam się i dzięki temu zaczęłam czuć się ze swoim ciałem dużo lepiej,
czułam się taka lekka i zwinna jakbym mogła wszystko! Teraz jestem w stanie robić
kombinacje figur w choreografii bez schodzenia z rury, a wcześniej dostawałam
zadyszki podbiegając do tramwaju.
Opowiedz coś o swoich
treningach.
Obecnie trenuję u
mistrzyni Polski, która pracowała w naszym studiu, kiedy zaczynałam się uczyć. Kiedy
rok temu dołączyłam do grupy prowadzonej przez Asię, były w niej dziewczyny,
które ćwiczyły dłużej niż ja, co na początku trochę mnie stresowało. Nie
umiałam wielu rzeczy, które one umiały, ale przez ten rok myślę, że zrównałam
się z nimi. :-) W końcu poszłam na kurs instruktorski tutaj, w FAFie. Na
początku nie byłam do tego przekonana, ale wszyscy dookoła mówili mi, że jestem
gotowa, więc się zdecydowałam. W ramach przygotowań chodziłam specjalnie na
taniec, na balet, brałam indywidualne lekcje, żebym nie szła na kurs zielona i
miała jakieś podstawy. Oczywiście pomogły mi też moje studia z fizjoterapii. Do
tej pory pamiętam łacińskie nazwy przyczepów mięśniowych. :-) Jeżdżę też na
różne warsztaty. Byłam na warsztatach z Marion Crampe, z Lolo Hilsum, teraz
jadę na warsztaty z Irlandczykami do Krakowa.
Jak oprócz tego
doskonalisz swoje umiejętności?
Oglądam mnóstwo filmików w
internecie. Chodziłam do różnych instruktorów i starałam się czerpać wiedzę od
każdego. Zauważyłam, że każdy instruktor prowadzi zajęcia inaczej i na co
innego zwraca uwagę – jeden na rozciągnięcie, inny na siłę, jeszcze inny na
figury taneczne. Każdy coś mi przekazał i starałam się jak najlepiej to
wykorzystać. Wszystko, czego się nauczyłam, zapisywałam. Od samego początku
prowadziłam zeszyt, w którym rysowałam poszczególne figury i opisywałam, jak
się je wykonuje. Do tej pory go mam. :-) Korzystałam też z różnych stron
internetowych, jak na przykład http://poledancedictionary.com/.
Zostawałam w pracy po godzinach i
ćwiczyłam. W pole dance’ie, aby nauczyć się nowej figury trzeba ją powtórzyć
wiele razy, więc powtarzałam – dotąd, aż każda wyglądała perfekcyjnie. Zresztą
teraz, będąc instruktorką, również zwracam uwagę na detale, na przykład czy
palce są obciągnięte.
Na co jeszcze zwracasz
uwagę prowadząc zajęcia?
Przede wszystkim, żeby nikt mi
nie spadł, jest to ważne zwłaszcza przy tych trudniejszych figurach. Dlatego
latam dookoła, obserwuję i asekuruję, żeby wszyscy byli bezpieczni.
Jakie są twoje plany
związane z rurą?
W czerwcu 2014 chciałabym wystartować w mistrzostwach Polski. Wydaje mi się, że w pół roku byłabym w stanie się przygotować. Chodzi mi przede wszystkim o to, żeby się sprawdzić, a także, żeby zdobyć nowe doświadczenie. Każdy uczestnik musi przygotować dwa układy – jeden obowiązkowy, który musi zawierać figury z listy, i drugi dowolny. W obydwu należy wykorzystać i rurę statyczną i obrotową. Każdy układ ma trwać kilka minut, więc jest to dosyć ciężkie i bardzo wysiłkowe. W tym tygodniu zaczynam przygotowania. Najtrudniej jest mi wybrać piosenkę, bo wszystkie mi się podobają, wszystkie chciałabym wykorzystać. :-) Wybieram jakąś, po czym zaraz mi się odmienia.
Jaką radę dałabyś
osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z rurą?
Nie zniechęcać się! Na początku może
być ciężko, są siniaki, jest trudno się podnieść czy podciągnąć, bo dźwigamy
ciężar całego naszego ciała. Najważniejsze, żeby zwłaszcza wtedy, gdy
przychodzi moment zwątpienia, kiedy jest naprawdę bardzo ciężko, próbować
dalej, powoli, po trochu. To wszystko w końcu wychodzi, każdy ma swój czas. Są
osoby, które trenowały już wcześniej taniec lub gimnastykę i wiadomo, że tym
osobom będzie łatwiej. Osobom takim jak ja, która nigdy wcześniej nic takiego
nie ćwiczyłam, jest trochę trudniej, ale to tym bardziej motywuje. Mnie to
bardzo motywowało – chciałam nawet nie innym, ale samej sobie pokazać, że dam
radę. Kiedy teraz prowadząc zajęcia widzę, jak cieszą się moje kursantki, kiedy
coś im wychodzi, to tak się cieszę razem z nimi, bo pamiętam, jak ogromną
radość sprawiało to mi.
Warto robić zdjęcia,
filmy, bo widać jak nasze ciało się zmienia. Po figurach również widać, że
wychodzą coraz lepiej i ładniej. Dlatego róbcie zdjęcia i dokumentujcie Wasze
wyczyny, pokazujmy to całemu światu, bo to, co robimy jest po prostu piękne.
:-)
Poza tym dobrym pomysłem
jest obóz (sportowy – S.R.), bo jedzie się w piękne miejsce, można wziąć swoją
rodzinę, koleżankę, a do tego intensywnie trenować na rurze i zrobić naprawdę
duże postępy. Kiedy chodzi się na zajęcia raz czy dwa razy w tygodniu, te
postępy są bardziej rozłożone w czasie.
Na pewno fajnie mieć swoją
rurę w domu, ale ja na przykład czuję się pewniej, kiedy ktoś jest ze mną i
mnie ubezpiecza. Szczególnie teraz, kiedy robię naprawdę zaawansowane figury,
wolę, żeby był przy mnie ktoś, kto mi pomoże, zaasekuruje mnie albo podsadzi.
Co jest dla ciebie szczególnie
atrakcyjne w tańcu na rurze?
Wspaniałe jest to, że czuję się
częścią całej społeczności. Na zajęciach w grupie wszystkie sobie pomagamy,
wspieramy się, nie rywalizujemy. Pole dance to sport pełen radości i wzajemnego
szacunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz