środa, 18 grudnia 2013

Gadżety

Jako że w najlepsze trwa świąteczna gorączka i kupowanie prezentów, postanowiłam napisać co nieco o tym, co można sprawić pod choinkę początkującej lub nawet średniozaawansowanej rurzystce. Oprócz przewodnika prezentowego, niniejszy wpis ma również stanowić przewodnik po różnych użytecznych lub mniej użytecznych akcesoriach. Na początku łatwo się w tym wszystkim pogubić.


  1. Magiczne mazidło czyli iTAC2. Sprzedawany w słoiczkach wielkości tych z kremami do twarzy. Poprawia przyczepność. Używany głównie do rąk, kiedy się ześlizgujemy, ale można nim oczywiście posmarować dowolną inną część ciała. Uwaga! Użyty w zbyt dużych ilościach może przyczynić się do bolesnych otarć! Nieskuteczny, jeśli mamy spocone dłonie.
    Cena: ok. 20 $ w amerykańskich sklepach internetowych. Na allegro udało mi się znaleźć za 80 zł.
  2. Magnezja - w proszku (również w proszku-kostce) lub w płynie. W proszku wychodzi korzystniej cenowo, ale z tej płynnej wygodniej korzystać. Dobra wiadomość: jest popularna wśród wspinaczy, więc jej zdobycie nie jest tak problematyczne jak w przypadku iTACu. Magnezja osusza pocące się dłonie i zapobiega ślizganiu się. Jeśli dysponując organiczonym budżetem mamy wybierać, lepiej zamiast iTACu i magnezji kupić samą magnezję, tyle że w płynie. Uwaga: niektóre studia tańca zapewniają magnezję na zajęciach. Zanim zainwestujemy, warto sprawdzić, jak się sprawy mają w naszej szkole - może nie warto wydawać pieniędzy?
    Cena: od poniżej 10 zł do ok. 60 zł.
  3. Bielizna sportowa/specjalny strój do tańca na rurze. Jedno od drugiego nie różni się niczym, może z wyjątkiem kolorystyki. Osobiście nigdy specjalnego stroju nie kupowałam, używam bielizny dla biegaczy, którą kupiłam jeszcze zanim zainteresowałam się tańcem na rurze. Potrzebujemy zabudowanych majtek albo bardzo krótkich szortów (kończących się tuż pod pośladkami) i góry odsłaniającej brzuch. Domyślam się, że nie brzmi to zachęcająco dla osób wstydliwych, ale pomyślcie, że na tych zajęciach wszyscy chodzą tak ubrani, więc naprawdę nie ma się czego wstydzić. Kiedy na jednych z pierwszych zajęć zobaczyłam tak ubraną instruktorkę, pomyślałam, że ma dziwne upodobania co do przyodziewku (może zamiłowanie do młodej Jane Fondy?), ale kiedy kazała nam odsłonić brzuchy i jedna z kursantek zrobiła to z dużymi oporami, wytłumaczyła nam, że czy tego chcemy czy nie, tańcząc na rurze musimy mieć odsłonięty brzuch. Koniec i kropka.
    Gdzie kupić? W najzwyklejszym supermarkecie sportowym lub sklepie dla biegaczy bądź w jednym z coraz liczniejszych sklepów internetowych z akcesoriami do tańca na rurze.
    Cena: od przecenowo-lumpeksowej (np. osobiście trafiłam okazyjną cenę 30 złotych za komplet) w górę (bez ograniczeń).
    Uwaga: o ile majtki mogą być całkiem byle jakie, o tyle stanik warto kupić porządniejszy. W byle jakiej cienkiej bawełnie nie będziecie czuć się komfortowo i będziecie zapewne chciały założyć pod spód zwykły stanik, a wtedy na pewno nie będzie wam wygodnie.
  4. Podkoszulek na ramiączkach. Niektóre figury z powodzeniem można wykonywać w nieco bardziej zabudowanym stroju. Warto w związku z tym mieć na podorędziu ze dwa podkoszulki na ramiączkach. Najlepsze są te w kształcie litery Y - mamy wtedy pewność, że przy najdzikszych akrobacjach nie będzie nam denerwująco opadać ramiączko.
    Cena: od przecenowo-lumpeksowej (akurat tutaj wszystkim oszczędnym polecam lumpeksy - zawsze znajdzie się w którymś odzież sportowa, a że jest ona najczęściej wykonana z leciutkiej mikrofibry, można ją kupić za bezcen, np. 5 zł za sztukę) w górę, bez ograniczeń.
  5. Dresik na wierzch. W zależności od przyjętych w danej szkole zwyczajów, albo rozgrzewamy się w spodniach i bluzie i stopniowo w miarę potrzeb rozbieramy albo od razu wkraczamy na salę ćwiczeń w topie i majtkach. Ponieważ jest zima, a nasz piękny kraj nadwiślański znajduje się na północy (https://www.youtube.com/watch?v=n_7IA8G0nhM), polecam jednak zaopatrzyć się w jakieś okrycie bardziej wierzchnie. Tu już w miarę potrzeb i upodobań: można zakładać legginsy, bermudy, dresy, bluzy, tiszerty itd., itp.
    Cena: chyba podawać nie muszę. :-)
  6. Soczewki dla ślepoków. I tu znowu w miarę upodobań. Zaczynając ćwiczyć zastanawiałam się, czy z wrażenia przy którymś zwiśnięciu w dół nie zlecą mi okulary, ale nic takiego nie miało miejsca. Oczywiście niektórym przesuwające się okulary mogą sprawiać dyskomfort, więc warto sprawę dokładnie przemyśleć po kilku pierwszych zajęciach. Urody w niczym nie ujmują. Powiem więcej - podczas swojej krótkiej rurowej kariery miałam przyjemność wziąć udział w zawodach (rzecz jasna jako widownia :-)), na których jedna z finalistek nosiła na nosie okulary typu kujon. Nie tylko dodawało jej to charakteru, ale czyniło ją bardziej rozpoznawalną - brutalna prawda jest taka, że dziewczyny łatwo ze sobą pomylić, gdy wszystkie mają na sobie takie same majtki i podkoszulki i włosy związane w kucyk.
  7. Getry. Noszone tylko i wyłącznie dla bajeru na rozgrzewce. Kiedy wchodzimy na rurę i tak musimy je zdjąć. Dla rurowych elegantek.
  8. Ochraniacze na kostki. Jest to bajer, na który trafiłam przypadkiem poszukując książek lub płyt DVD poświęconych rurze. W życiu nie widziałam ich w żadnym polskim sklepie rurowym, nie spotkałam też nikogo, kto by takowe nosił, więc nie mogę się wypowiedzieć na temat ich przydatności. Wyglądają jak skarpety, z których ktoś odciął palce i pięty. Na pewno jest to niezły pomysł, bo wbrew pozorom częściami ciała w czołówce tych uszkadzanych są właśnie wierzchy stóp i kostki. Nazwa angielska to Mighty Grip Ankle Protectors.
    Cena: ok. 20 $.
  9. Rękawiczki. Po pary tygodniach regularnych ćwiczeń każdej tancerce na rurze robią się szpetne odciski na dłoniach w rodzaju tych od motyki lub młotka względnie siekiery (wiem, co mówię, byłam harcerką). Rękawiczki podpatrzyłam u pewnej Węgierki. Przypominają te rowerowe z uciętymi palcami. Rzep wokół nadgarstka nieco go stabilizuje, a materiał po wewnętrznej stronie dłoni na pewno zapobiega tworzeniu się odcisków. W Polsce jak dotąd się z nimi nie spotkałam.
    Cena: 10-20 $.
  10. Rura. Jeśli bliska nam osoba bądź my we własnej osobie czujemy już prawdziwy zew rury, możemy sobie pozwolić na jej zakup.
    Plusy: nieograniczony dostęp do sprzętu i pełna swoboda korzystania z niego.
    Poza tym, rury są rozporowe, czyli ich montaż nie wymaga wiercenia ani wkręcania wkrętów, więc nawet jeśli tańcowanie nam się znudzi, możemy po prostu rurę rozkręcić i schować, a sufit i podłoga w tym miejscu pozostaną nienaruszone.
    Minusy: niestety tych jest znacznie więcej. Po pierwsze, raczej mało prawdopodobne, żeby udało nam się sprowadzić do domu po kosztach wykwalifikowanego instruktora. W najlepszym przypadku możemy trenować z koleżanką z zajęć, która potrafi tyle co i my. Niesie to ryzyko urazów i poważnego uszczerbku na zdrowiu, szczególnie, jeśli jesteśmy zaledwie początkujące i nie mamy jeszcze wyczucia własnych możliwości.
    Po drugie, w polskich M ileś z reguły nie ma wystarczająco dużo miejsca. Wokół rury powinnyśmy mieć ok. 1,5 m wolnej przestrzeni (tzn. od podstawy rury w promieniu 1,5 m). Jeśli będziemy miały mniej, niemal na pewno obijemy się o kanapę, szafę i, nie daj Boże, żyrandol po babci.
    Po trzecie, rura jest po prostu droga. Rura produkcji najbardziej chyba w Polsce zaufanej firmy X-Pole to wydatek rzędu od tysiąca złotych w górę w zależności od wysokości, powierzchni (zapewniającej lepszą lub gorszą przyczepność) i tego, czy rura jest obrotowa czy statyczna. Szkoda by było wykosztować się tylko po to, żeby potem stwierdzić, że jednak aż tak intensywnie trenować to nam się nie chce.

    Oczywiście nie chcę w tym miejscu nikogo zniechęcać, chciałabym raczej uświadomić Drogim Czytelnikom, że kupno rury to już poważna sprawa. Na pewno warto ją podjąć wtedy, kiedy jesteśmy już przynajmniej średniozaawansowane (tzn. trenujemy regularnie od przynajmniej pół roku) i mamy w domu lub u cioci Zyty odpowiednie warunki. Moim zdaniem nie warto też w afekcie rezygnować z jakichkolwiek zajęć tuż po zamontowaniu domowej rury. Warto raczej nadal regularnie chodzić na zajęcia (minimum raz lub dwa w tygodniu), a w domu ćwiczyć to, co sprawia nam trudność. Pamiętajmy też o tym, że żeby samemu trenować w domu nie trzeba od razu mieć rury. Jeśli mamy potrzebę dodatkowych ćwiczeń, na początku z powodzeniem wystarczą nam pompki, rozciąganie oraz stania na rękach i głowie. Jeśli uda nam się do nich zmusić i robić to regularnie, można zastanowić się nad kupnem rury. To trochę tak jak z psem - zanim kupimy go dziecku najlepiej zaproponować mu, żeby codziennie przez miesiąc wstawało o wpół do szóstej rano i szło na 15 minut na dwór. Satysfakcja gwarantowana - w 19 przypadkach na 20 gówniarz wreszcie przestaje truć i ma się go z głowy. :-)
  11. Matko bosko kochano, co za mącicielka! To za drogie, to niepotrzebne... To czy w ogóle warto cokolwiek kupować? Pewnie, że warto. Panowie i Panie, jeśli Wasze narzeczone/małżonki/przyjaciółki zapaliły się do tańca na rurze, kupcie im po prostu karnet na zajęcia, na przykład taki:
    http://www.freeartfusion.pl//6/aktualnosci/28/karta-podarunkowa
    To się na pewno nie zmarnuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz